W czasie pandemii białostoczanie niechętnie korzystają z basenów

W ciągu pierwszych dwóch tygodni po otwarciu obiektów frekwencja jest znacznie niższa od spodziewanej. Tak jest chociażby w Białymstoku, gdzie od 6 czerwca można ponownie korzystać z bardzo popularnej pływalni rodzinnej przy ulicy Stromej. 

Kiedy przed rokiem w sezonie trudno tam było znaleźć wolne miejsce, to teraz trudno ją zapełnić nawet w połowie – przyznaje kierownik Zespołu Pływalni BOSiR Maciej Skobudziński.

Dziennie jest średnio 400 osób, to zdecydowanie mniej niż przed pandemią. Frekwencja jest niższa, niż oczekiwaliśmy. Sądzimy, że jest to też spowodowane pogodą - im ładniejsza pogoda za oknem, tym ta frekwencja na pływalniach jest mniejsza - mówi Maciej Skobudziński.

Nieco lepiej frekwencję na swojej pływalni oceniają władze Michałowa, do której przed epidemią przyjeżdżali także mieszkańcy Białegostoku. Teraz korzystających jest mniej, ale frekwencja jest zadowalająca – ocenia zastępca burmistrza Michałowa Konrad Sikora.

Frekwencja jest całkiem niezła, chociaż oczywiście nieco niższa, niż to było przed czasem pandemii. Obecnie około 70-80 osób dziennie korzysta z naszej pływalni. Wszystkie zabezpieczenia dobrze się sprawdziły, nie było potrzeby niczego poprawiać, pilnują się również sami korzystający z pływalni - mówi Konrad Sikora.

Zgodnie z wytycznymi Głównego Inspektoratu Sanitarnego, jednorazowo obiekty mogą przyjmować połowę klientów, ale nie więcej niż 150 osób jednocześnie.

| red: sk